karn

Do piekła wejść nie próbuj. W piekle miejsca nie ma.
Nic więcej nad złudzenie, że jeszcze zostało
trochę wolnych foteli. Mylisz się, kochanie.
Bilety już sprzedane - musisz zostać w niebie.

A zatem Ci opowiem, czego nie zobaczysz
Być może ktoś odejdzie, lecz nie miej nadziei,
za drogo to kosztuje, aby rezygnować.
Pieniędzy nie zwracają - interes zbyt dobry.

Spektakl się więc zaczyna. Wszystkim ciepłe bułki
rozdali bileterzy w czerwonych kubraczkach,
i, choć przepadli cicho, można kiwnąć palcem
odnajdzie się w ciemności nagły błysk latarki.

Ściany się łuszczą ciszą. Płonie cień zapałki.
To moment, nic nad chwilę, drgnięcie sekundnika
Lecz można chwycić okrzyk, usta rozlatane,
oczy zdobione strachem, palce drżą na wietrze.
W gardle zamarza ślina, pulsuje niemota.
Jak pięknie zęby dzwonią - tak w zimowy ranek
dźwięczą sanie pod lasem pędzące ponową.

Okna pękają cienko, o szyby mróz dzwoni,
dachy kwitną soplami, śnieg zastyga w drzewach.

Nic więcej nie potrzeba - to przyszły wisielec
nabiera porcję strachu na język wyschnięty.
Kiedy mu pętla muska twarz tak pieszczotliwie
czuje zapach staranny mydła na konopiach.

I spektakl idzie dalej: to był tylko prolog
Choć można w nieskończoność studiować zapałkę,
trzeba spojrzeć ogólnie: deszcz zgasi ognisko

Nie bój się. Nic strasznego Ciebie nie dotyczy,
mimo, że nie ominiesz paru przykrych zdarzeń.
Zamkniesz oczy. Nie dojrzysz. Najwyżej usłyszysz
jak stearyna kapie z pękniętego znicza.

Marmur jest niezrównany, jeśli o dźwięk chodzi
szczególnie ten ciosany w prostopadłościany.
Można zastukać laską, lecz lepszy jest płomień
który rezonans daje w wyrytych literach.

Czasem jest jeszcze portret (brąz - obowiązkowy)
w owalu, jak w jajeczku kurczak wielkanocny
en face w legitymacji, pieczęć z formy wieńca
a dane osobiste - znicz uwierzytelni.

Mrok zapadł - plama światła spływa wolno z muru
jak olej, co się leje na spodnie żołnierza.
Benzyną nie wywabisz - zieleń wypłowiała
chciwie połyka barwę, tłustą świeżym błyskiem.

Tak, że to żadna groza: ot, zwyczajny napis,
farba się trochę łuszczy, złazi tynk ze ściany.
Już każdy uszlachcony herbem czarnobiałym.

Gaśnie z krzykiem zapałka - ciemności sen płoszą.

Comments powered by CComment


Copyright © 2004-2017 Jacek Dobrzyniecki.
Zawartość strony jest dostępna na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa-Użycie niekomercyjne-Bez utworów zależnych 2.5 Polska
licencja
Wykorzystanie odmienne od warunków licencji wymaga kontaktu z autorem
Stworzone dzięki Joomla!. Valid XHTML and CSS.