|
W tym samym miejscu, bez Niesporczaka.
SMOK - Zaczynam mieć pewne wątpliwości.
KARALUCH - Jakie?
SMOK - Czy jest możliwe spotkać Kogoś. Wydawało mi się dwa razy, że już go spotkaliśmy, ale za chwilę okazywało się, że coś jest nie tak. Pani Stonoga myśli tylko o sobie. Na pewno ma ku temu powody, lecz Ktoś, kogo szukam, powinien czasem zauważać też i mnie. W końcu jak mam lubić i podziwiać kogoś, dla kogo nie jest ważne, czy istnieję czy nie?
KARALUCH - Ależ dla pani Stonogi byłeś bardzo ważny.
SMOK - Dopóki ją podziwiałem. A teraz, jestem pewien, nawet o mnie nie pamięta.
KARALUCH - Na pewno pamięta, nie martw się. Mało kto ma tak dobrą pamięć jak Stonoga, pod warunkiem, że chodzi o coś, co jej dotyczy. A ty wprawdzie mówiłeś o sobie, lecz ona była święcie przekonana, że przyszedłeś ją podziwiać. I dlatego cię polubiła.
SMOK - Ale tak samo można lubić lusterko za to, że się w nim widzi siebie samego. A ja nie chcę być lusterkiem dla tego Kogoś, kogo szukam. Jestem Smokiem i drugiego takiego, jak ja, myślę, nie ma na całym świecie.
KARALUCH - No, tak... Ale chyba kolega Niesporczak byłby w stanie cię zadowolić. Przypomnij sobie tylko, jaki jest uczynny.
SMOK - Mi się wydaje, że on też myśli tylko o sobie. Tyle, że odwrotnie niż pani Stonoga. Chciałby, żeby wszyscy wiedzieli, jaki jest nieszczęśliwy i żeby mu współczuli. A tak prawdę mówiąc, nie wydaje mi się, żeby miał powód do takiego przygnębienia. Zresztą nie o to chodzi. On mi zupełnie nie wygląda na Kogoś.
KARALUCH - Rozumiem cię. Ale to, że natknąłeś się na dwie takie osoby, nie znaczy, że wszyscy są tacy sami. Masz jeszcze spore szanse na znalezienie Kogoś.
SMOK (wzdychając) - Tak myślisz? Chciałbym w to wierzyć.
KARALUCH - Mam wrażenie, że trochę ci skrzydła opadły.
SMOK - Nie mam skrzydeł. Jeszcze mi nie wyrosły, jestem na to za młody.
KARALUCH - To tylko tak się mówi, kiedy jesteś, hmm, zgaszony.
SMOK - Nie mogę być zgaszony, bo wcale się nie paliłem. Jestem za mały też i na to, by ziać ogniem. Tylko dorosłym smokom wolno ziać ogniem. Zresztą ostatnio nie jest to dobrze widziane. Zianie jest szkodliwe dla otoczenia, a i dla zdrowia nie jest obojętne.
KARALUCH - Ale ja nie o tym. Chciałem powiedzieć, że jesteś jakiś przygnębiony.
SMOK - No, tak. Bo już sam nie wiem, czy w tym, co mówił ten Niesporczak, nie ma trochę racji. Może rzeczywiście nic się nie da zmienić, cokolwiek by się nie robiło.
KARALUCH - Wiesz co, wydaje mi się, że zbliża się ktoś, kto cię z tego przygnębienia wyleczy. Przynajmniej on sam tak by uważał. On - albo oni.
Zza sceny słychać zbliżający się śpiew.
|
Comments powered by CComment