moja ojczyzna umiera w rynsztoku
przez kraty piwnic wypełzają palce

tu okolicę zasypują śniegi
tu smród monety zatrzaskuje oczy
tu pies skowyczy na smyczy sumienia
tu w czarnej szybie pobrzękuje mucha

moja ojczyzna gnije na ściernisku
gdzie wrona czeka drżąc z niecierpliwości

tu ochłap szarpią pyski ślepych szczeniąt
tu syn na szafot matkę wyprowadza
tu targowiska obsiadają szczury
tu nagie dziecko zamarza pod drzewem

w mojej ojczyźnie ropień pęka nocą
by spłynąć potem uryną i kałem

i tylko ręce żebraków bez twarzy
na szyjach dzieci zaciśnięte w mroku
moja ojczyzna podnosi się w niebo
bielejąc wzdętym brzuchem śniętej ryby

samotnosc

Comments powered by CComment


Copyright © 2004-2017 Jacek Dobrzyniecki.
Zawartość strony jest dostępna na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa-Użycie niekomercyjne-Bez utworów zależnych 2.5 Polska
licencja
Wykorzystanie odmienne od warunków licencji wymaga kontaktu z autorem
Stworzone dzięki Joomla!. Valid XHTML and CSS.