Codziennie tramwajem, śniąc życia złudzenie
Codziennie na szaro zrobieni w kolorze
Gdy mgła im zalepia i oczy i uszy
Do przodu na zmianę ruszają od rana

To robotnicy
Z mojej i twojej ulicy

I zawsze zasypiam, by żyć razem z nimi
I zawsze pod wieczór się budzę z koszmaru
Otwieram butelkę, podnoszę powieki
By chociaż na chwilę zapomnieć o bólu

To robotnicy
Z mojej i twojej ulicy

I wciąż o czymś marzą i milczą po nocach
I wciąż szczęście - zdrapka, fortuna i wódka
Aż w końcu raz zasną o czwartej nad ranem
Ostatnim tramwajem odjadą gdzieś w tłoku

To robotnicy
Z mojej i twojej ulicy

samotnosc

Comments powered by CComment


Copyright © 2004-2017 Jacek Dobrzyniecki.
Zawartość strony jest dostępna na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa-Użycie niekomercyjne-Bez utworów zależnych 2.5 Polska
licencja
Wykorzystanie odmienne od warunków licencji wymaga kontaktu z autorem
Stworzone dzięki Joomla!. Valid XHTML and CSS.